Do samego wyjazdu przygotowań nie było jakich takich z mojej strony , tylko orientacja w którym miejscu słońce wzejdzie , godzina wschodu i czas trwania złotej godziny , a i czas podróży autem oraz piesza wędrówka szlakiem ot tyle . Niestety jak to ludzie trzeba pracować chociaż lepiej by było mieć miliony na koncie :) i wyjazd rozpoczęliśmy o godz 16,15 jakoś tak . Trasa z Łodzi do Krościenka Nad Dunajcem bo tam mieliśmy nocleg to ok 370 km , a dojechaliśmy ok godz 23 . To była masakra !!! Tyle czasu w aucie ! Gdy akurat weszliśmy do pokoju orientacja w czasie mocno mnie zaskoczyła , zanim coś zjadłem i się umyłem okazało się , że pozostało ok 2h snu , aby zdążyć na wschód słońca.
Dzyń dzyń dzyń .... I tak budzik wyrwał mnie z łóżka lecz patrząc na te kadry stwierdzam , że było warto i na pewno bym to powtórzył . Ale nie o tym teraz . O godz 3:00 byliśmy już na szlaku w egipskich ciemnościach w ciszy , coś pięknego . Jedyne co było słychać to dźwięk spadających liści . Sama trasa i szlak nie są wymagające spokojnie idąc , bo nie było pośpiechu i mieliśmy spory zapas czasu dotarliśmy pod szczyt po ok 3h spaceru . Idąc Takim o to szlakiem .
Widoki w ciemności raczej nie były do podziwiania tym bardziej , że szliśmy też wąwozem więc sami rozumiecie. Lecz widok na szczycie wynagrodził wszystko !
Ku naszemu zdziwieniu nie byliśmy tam pierwsi , było już kilka osób , a my byliśmy tam ok 6 . W sumie sami fotografujący :) poza jedną Panią , która narzekała na tłok oraz na to , że nie ma się gdzie ruszyć . W sumie każdy fotograf miał tam statyw więc były małe utrudnienia :) . Gdy już wszyscy zeszli tuż po wschodzie słońca zostaliśmy tam dalej z Pawłem , w sumie nie wiem kiedy zleciał ten czas , ale zeszliśmy ze szczytu po godz 10. Jak i co robiliśmy tam tyle czasu , no cóż foteczki ;) , podczas tych kilku godzin powstało kilka wg mnie fajnych kadrów oto i one . (Polecam oglądać na pełnym ekranie)
O ile na szczycie było pięknie i chmury znajdowały się poniżej tak zejście już poniżej ich pułapu pokazało nam gęstą mgłę i deszcz . Ale to za chwilkę . To co mnie zaskoczyło bardzo pozytywnie to ludzie na szlaku mocno zdziwieni , że my już schodzimy . Padały pytania "zrezygnowali Panowie ?" , " nic nie widać i temu schodzicie ?" tych pytań było sporo wraz z standardowymi "daleko jeszcze do szczytu?" ludzie mówili dzień dobry uśmiechając się przez zmęczenie :) to było tak sympatyczne uczycie :) . Nie to co w tej chwili w tatrach u nas straszna komercja już nie ma tego co było jeszcze jakieś kilka lat temu . Lecz najlepsza była mina tych ludzi kiedy się im powiedziało , że my już schodzimy , że fotografowaliśmy wschód słońca po 6,20 . Ich mina była bezcenna , choć też nas podziwiali za taką motywację jak tak na to patrzę też się podziwiam . Siedem godzin jazdy ,dwie snu , trzy godziny marszu , przeszło cztery na szczycie i znów tym razem lepiej bo ok sześciu powrotu do Łodzi .Warto było ! Przy zejściu jeszcze kilka kadrów więc zejście zajęło też jakąś chwilę myślę , że ok dwóch godzin . A oto i ostatnie kadry z tego wypadu ;) (poniżej kadru z zejścia i aura panująca niżej szczytu)
(powyższy kadr wykonany już po zejściu , a na szczycie można dostrzec kilka osób)
Tak się kończy ten wpis zatem więc do następnego !